Film na wieczór: Mumia

Film na wieczór: Mumia

5 lutego 2023
5
lutego 2023

Wrzucam ten film do kategorii „Film na wieczór”, ale od razu zaznaczam, że nie dla wszystkich, bo ambitnego kina po tej produkcji się nie spodziewajcie – mowa oczywiście o Mumii z 2017 roku. Kiedy był w kinie, to żałowałem, że nie udało mi się na niego wybrać, bo po zwiastunach spodziewałem się super produkcji z fajnymi efektami specjalnymi i doskonałą obsadą aktorską. W końcu Tom Cruise i Russell Crowe raczej nie podejmują się gry w czymś słabym. A i jeszcze kasa - ten film zgarnął ponad 400 mln dolarów przy budżecie 125 mln - raczej nie powinien być słaby, prawda?

Ale dobrze wyszło, że na niego nie poszedłem. Teraz, kiedy przyinwestowałem HBO Max, Disney+ i Amazon Prime mam możliwość nadrabiania wszelkich zaległości filmowych i oglądam je ze znacznie większym zaangażowaniem, a nawet odważyłbym się powiedzieć, że i refleksją. Początek filmu zapowiada się całkiem spoko, ale niestety, chyba po jakimś kwadransie już można się spodziewać, co to będzie za styl filmu.

Miało być trochę jakiejś fantastyki, przygody, trochę komedii, a gdzieniegdzie pewnie też miało wystraszyć. Problem z tym, że nie wiadomo, który to gatunek filmowy, a raczej koncept miał być tym przewodnim, a skoro tak… to też wiadomo, że jak się próbuje upchać tyle rzeczy w jednym miejscu bez głównego motywu, to wychodzi taki właśnie mało ambitny film, który można obejrzeć, dla rozluźnienia, ale nie żeby wniósł coś ciekawego i nowego do życia. Zupełna odwrotność słynnej Mumii z 1999 roku, który uważam za genialny – szczególnie jak na tamte lata.

Obejrzałem go głównie z uwagi na obsadę. Obydwu wspomnianych aktorów uwielbiam, a tutaj dodatkowo miałem jeszcze Sofię Boutellę, którą polubiłem z takich produkcji, jak Kingsman: Tajne służby oraz Fahrenheit 451. I chyba w tym też miałem największy dysonans. Tomka można lubić lub nie – ja, jak już wspomniałem, uwielbiam go i uważam, że jest doskonałym aktorem, który potrafi zagrać w skrajnych produkcjach – obejrzyjcie sobie pod rząd np. Wywiad z Wampirem, Legendy Rocka, Jaja w Tropikach, Ostatni Samuraj czy Barry Seal: Król Przemytu i zapewne zrozumiecie, co mam na myśli. A tutaj – po prostu rola, w której się zmarnował. Podobnie jak Russel Crowe – ten jego głos i dykcja – aż szkoda było widzieć, że są wykorzystane w takiej produkcji. Co z tego, że aktorzy super, jak scenariusz i reżyseria już niekoniecznie. Wtedy i doskonała obsada tego nie pociągnie, bo pojawia się sporo dziwnych scen, które spokojnie można było przygotować inaczej, aby nie były tak abstrakcyjne – nawet jak na film z kategorii fantastyki.

No dobra – to o czym on jest? Spłycam fabułę. W czasach faraonów była sobie księżniczka, która z zazdrości trochę nabroiła poprzez zabicie swojego ojca Faraona, matki (chociaż nie pamiętam, czy to była jej matka, czy tylko żona Faraona) i braciszka, który dopiero co przyszedł na świat. Wszystko dlatego, że chciała przejąć po ojcu władzę nad ludem, ale po pojawieniu się wspomnianego potomka płci męskiej wszystko przepadło. Postanowiła zawrzeć więc pakt z Setem, wskrzesić go do świata ludzi i żyć z nim długo i szczęśliwie rządząc całym światem. Jak widać rozchodzi się tu o podstawowe potrzeby życiowe oraz emocje, czyli brak poczucia miłości, odrzucenie, zazdrość i władza.

Jej plan legł jednak w gruzach, bo zanim zdążyła wskrzesić Seta, to przeszkodziła jej straż, pojmali ją i zakopali żywcem gdzieś tam z dala od Egiptu, co by przechodziła wieczne katusze i więcej już nie nabroiła. I tu pojawia się po kilku tysiącach lat Tomek, który niby jest amerykańskim żołnierzem, ale tak naprawdę to po prostu pazerny i chciwy chłopak, który wykorzystując udział w wojnie irackiej, poszukuje skarbów, aby opchnąć je na czarnym rynku. Tak się składa, że trafia na wspomniany grobowiec, a jego ciekawość i chęć wzbogacenia się przyczynia się do przebudzenia zmumifikowanej księżniczki, która rzuca na niego swój urok i uznaje, że to będzie całkiem dobry kandydat (a raczej jego ludzkie ciało), na osadzenie w nim duszy Seta.

No i tu film się zaczyna, bo księżniczka robi wszystko, aby dokończyć swój pierwotny plan sprzed tysięcy lat. Równolegle mamy też postać Dr Henrego Jekylla (czyli też Mr. Hyde’a) granego przez Russella Crowe (swoją drogą muszę przyznać, że to bardzo umiejętne wplecenie tej postaci w mitologiczną konwencję) i jego rolą jest uchronić świat przed całym złem, więc bardzo chciałby „poznać” zarówno księżniczkę, jak i Tomka. Problem w tym, że Tomek jakby w międzyczasie się zmienił, bo się zakochał w kimś innym, i nie do końca mu się widzi udział w tej całej intrydze. Tym oto sposobem mamy towarzystwo, od którego postępowania ważą się losy całego świata i właściwie tylko od Tomka zależy, jak to wszystko się skończy. A kończy się interesująco.

Na Filmwebie oceniłem ten film na 4. W skali dziesięciostopniowej to raczej nie za wiele, ale co zrobić. Scenariusz średni, reżyseria też. Efekty specjalne za to całkiem OK i fajni aktorzy. Dlaczego zatem daję tę pozycję do kategorii „Film na wieczór”? Właśnie głównie z uwagi na obsadę i na gatunek filmowy. Jeśli lubicie tych aktorów oraz fantastykę, to można obejrzeć. Ja nie uważam wieczoru za zmarnowany, ale wyższej oceny nie dam, bo po prostu przy takim budżecie i możliwościach – nie zasługuje. Kuleje w podstawach.

Inne wpisy
Sprzedaż i spożywanie alkoholu podczas lotu
13
marca 2018
Sprzedaż i spożywanie alkoholu podczas lotu
Pierwsze wrażenia z Hawany, Malecon, Plac Rewolucji i Ambos Mundos Hotel
6
maja 2019
Pierwsze wrażenia z Hawany, Malecon, Plac Rewolucji i Ambos Mundos Hotel