The Strings! – czyli Sex, Drugs & Disco Polo

The Strings! – czyli Sex, Drugs & Disco Polo

27 stycznia 2023
27
stycznia 2023

Ok… Myślałem, że poszedłem na sztukę komediową do teatru, a normalnie trafiłem na koncert Disco Polo. Tak tak – było koncertowo. A jak doda się do tego, że jednym z wykonawców tego naszego narodowego gatunku muzycznego jest Michał Koterski, to już w ogóle możecie się spodziewać wszystkiego.

Przyznam, że początkowo miałem mieszane uczucia co do samej sztuki. Pierwsze scenka nieco odbiega od dalszej koncepcji i właściwie tak się teraz zastanawiam, że gdyby jej nie było, to nic by się nie zmieniło w ogólnym odbiorze. Tak samo nie wiem, dlaczego w dwóch momentach pewne role w pełni czytane były z kartki i to jeszcze tak wymemłanej, jakby wyciągnięto ją z jakichś dziwnych zakamarków…

I dalej nie mam pojęcia, czy to było zamierzone i taki po prostu był scenariusz, czy jednak, najzwyczajniej w świecie, dla pewności woleli to po prostu przeczytać. Jeśli opcja 1, to szczerze nie rozumiem. Scenki takie, że spokojnie można je zaaranżować inaczej, a i dialog nie za długi, a już tym bardziej wdzięczny do improwizacji. Jeśli zaś opcja 2, to spokojnie można było odegrać „zza sceny” i zupełnie by to nie umniejszyło przekazowi. A tak, siedzę i się zastanawiam, i dzielę się tym z Wami. A może o to właśnie chodziło? Żeby o tym rozmawiać? ;)

Ale to tyle. To były właśnie tylko te dwa elementy, które wzbudziły u mnie mieszane uczucia. Potem już było tylko lepiej. W opisach sztuki na różnych portalach można zobaczyć, że jest to humorystyczny spektakl o męskiej przyjaźni, miłości do muzyki czy coś tam jeszcze. Halo… Akurat tu nie ma co się zagłębiać aż w takie warstwy. Sztuka „The Strings” to po prostu doskonały pastisz Disco Polo! Tak dobrego zobrazowania tego gatunku i całej jego otoczki nie mogłem sobie lepiej wyobrazić.

Chcecie poznać proces powstawania utworów, historii i uczuć jakie się za nimi mogą kryć, czy też czasu ile potrzeba na wydanie całego albumu Disco Polo? A może sposobu przeprowadzania castingów, pisania muzyki czy podejmowania decyzji dotyczących koncertowania i współpracy z menadżerem? Tutaj się tego z całą pewnością dowiecie i poznacie receptę na tworzenie prawdziwych muzycznych hitów. A na sam koniec jeszcze dostaniecie kilkunastominutowy koncert, po którym, jeśli na co dzień słuchacie nieco ambitniejszej muzyki, zaczniecie się ponownie zastanawiać nad swoją tożsamością. :)

Sztuka odegrana jest tak, że właściwie nie wiadomo, które z dialogów są zawarte w scenariuszu, a które są zwykłą improwizacją. Sposób prowadzenia rozmów i rzucania żartami przez aktorów jest tak naturalny, że czasami można odnieść wrażenie, jakby wytyczną była jedynie określona sytuacja i cel końcowy danej sceny. Tym bardziej nie spina mi się to z tym czytaniem z kartki, o którym wspomniałem wcześniej, bo po prostu nie jest to spójne z całą resztą sztuki – taki stukający wagonik, który można zwyczajnie odczepić.

Na spektaklu byłem w Scenie Relax w Warszawie i trafiło mi się, że rolę lidera – Ernesta, odgrywał osobiście pomysłodawca i reżyser „The Strings”, czyli Maciej Kowalewski. I super, bo to pokazało też jak daną postać widział sam reżyser, kiedy ją tworzył. Ogólnie obsada tej sztuki jest całkiem zacna i naprawdę dopasowana do klimatu. Nie wiem, który jeszcze z aktorów wyglądałby lepiej w kolorowych dresach, białych garniakach i tańczył na scenie do rytmów Disco Polo. Nie wspominając już o śpiewaniu. Naprawdę nie wiem.

Super gra Bartosza Żukowskiego oraz ekstra mimika i improwizacja Krzysztofa Wieszczka, którego do tej pory nie znałem, zostały zapamiętane. Muszę też przyznać, że zmieniłem nieco moją ocenę co do Michała Koterskiego. Jakoś z w filmach nieszczególnie mi przypada do gustu – może jest to spowodowane ograniczeniami scenariusza, dialogów i tych wszystkich ram, które nadają filmy. Ta sztuka pokazała mi jednak, że on się po prostu w telewizji marnuje i to teatr jest dla niego właściwym miejscem. Większa swoboda, spontaniczność, ekspresja przy takiej osobowości nie może być blokowana filmowymi epizodami. W „The Strings” robi naprawdę wspaniałą robotę.

I na koniec, czy polecam czy nie – bo opis można zrozumieć dwojako. Oczywiście, że polecam! Właściwie ogólnie wyjście do teatrów i obcowanie ze sztuką w jakiejkolwiek formie polecam, bo to znacznie poszerza horyzonty. A nawet jak trafi się na coś złego, to można o tym później porozmawiać i wymienić się opiniami, bo być może to kwestia naszej interpretacji, a nie jakości samej sztuki. Ten spektakl był dobry. Nie wiem, czy każdemu się spodoba, bo jest specyficzny, ale na pewno się pośmiejemy. Czy poszedłbym drugi raz? Pewnie nie, bo aż takiego wrażenia na mnie nie wywarł, by to powtarzać – szczególnie, że mam spore zaległości w innych sztukach.

Inne wpisy
Film na wieczór:
14
listopada 2023
Film na wieczór: "Bullet Train"
Dorada z piekarnika – przepis na pyszną rybkę dla dorosłych i dzieci
1
maja 2022
Dorada z piekarnika – przepis na pyszną rybkę dla dorosłych i dzieci