Z wizytą w Wielkiej Fabryce Elfów

Z wizytą w Wielkiej Fabryce Elfów

20 grudnia 2022

Wybrałem się z Aurelką do Wielkiej Fabryki Elfów – miejsca, w którym dzieciaki w różnym wieku mogą zobaczyć, jak pracuje się u Mikołaja w przygotowaniach przed jego wielką, coroczną podróżą. Podobno. ;) Chcieliśmy się przekonać na własne oczy co to właściwie za miejsce, bo w social mediach dość dużo informacji i zgodnie z opiniami z zeszłego roku, podobno to jakieś wielkie WOW.

Bilety wykupiliśmy z większym wyprzedzeniem (chyba jeszcze jakoś w październiku, na 7 grudnia) co by nie zastać jakieś sytuacji z brakiem dostępności, kiedy przyjdzie sezon. Był to jeszcze okres, kiedy działał Stadion Narodowy i cała aranżacja znajdowała się właśnie w tamtym miejscu. Stało się jednak tak, że Stadion Narodowy został zamknięty i wydarzenie przeniesiono w całości do Fabryki Norblina. Ciężko oceniać, czy na korzyść, czy nie, bo nie mam porównania z zeszłym rokiem, ale na pewno ma to swoje plusy związane z tym, że po lub przed wyznaczoną godziną wejścia, można jeszcze coś przegryźć czy odwiedzić pobliskie sklepy. Mamusie na pewno się ucieszą. ;) Ale że byłem sam z Aurelką i dodatkowo dotarliśmy na czas, to jedynie wspominam o takiej możliwości.

Wielka Fabryka Elfów

Rodzaje biletów

A skoro o godzinach wejścia mowa, to warto wiedzieć, jak dokładnie wygląda ten cały scenariusz przechadzki po Wielkiej Fabryce Elfów. Możliwe są dwa rodzaje wejść: grupowe i indywidualne. Grupowe przeznaczone są dla zorganizowanych grup tj. głównie przedszkoli i szkół, zaś indywidualne… wiadomo – dla takich właśnie osób, jak my. Tylko, że to indywidualne wejście, to dalej jest pewnego rodzaju grupowe. To nie jest tak, że wchodzimy o konkretnej godzinie i mamy czas dla siebie, by móc sobie pozaglądać w różne zakamarki. To jest tak, że na daną godzinę zbierają się różne dzieci z opiekunami i potem wchodzi się jako grupa.

Zabieg ten jest oczywisty z uwagi na organizację, bo przewodnikami po fabryce są Elfy, których na całą grupę przypada kilka i ciężko byłoby zorganizować tu jakieś indywidualne obejście, jednakże… Jednakże czegoś tu brakuje… Grupy z danej godziny i tak są dzielone na mniejsze podgrupy, które wchodzą w kolejnych odstępach czasu (chyba z jakieś 15 minut), więc finalnie sloty czasowe na każdą późniejszą atrakcję pozostają właśnie mniej więcej takie. Do tego ten podział na podgrupy nie ma jakiegoś sensownego klucza, bo składa się z dzieci z naprawdę rozbieżnej grupy docelowej typu 2-7 lat (przy zakupie biletów też nie ma możliwości np. dobrania godziny wejścia dla jakieś grupy wiekowej, co mogłoby być pewnym ułatwieniem). Wiadomo, że dzieci w wieku 2-3 lata inaczej się odnajdą z tymi co mają 4-5, a już w szczególności 6-7 lat. Rozbieżność przeogromna i widać to też w późniejszych etapach zabawy, gdzie duży siedmiolatek skacze jak wariat na dmuchańcu, nie zwracając uwagi, że jego skok wywala mniejsze dzieciaki.

Jak sobie łatwo już teraz wyobrazić, przy tak rozbieżnej grupie wiekowej, krótkich slotach czasowych między poszczególnymi grupami i kolejnych grupach napływających zgodnie z harmonogramem – nie jest to wszystko łatwe do ogarnięcia i musi odbyć się pewnym kosztem. A kosztem tym są sztywne ramy czasowe i scenariusz. Dla jednych będzie to zaleta, dla mnie – w przypadku zabaw dzieci – niestety wada. Kiedy dziecko się w czymś odnajduje, jest zaciekawione i bawi się dobrze, to oderwanie go od tego „już w tej chwili” i przerzucenie do kolejnej atrakcji, w której musi się ponownie zaadaptować nie jest koniecznie fajnym rozwiązaniem. A to wszystko dlatego, że właśnie wchodzi nowa grupa i trzeba dla niej zwolnić miejsce. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do jakiegoś muzeum podziwiacie jakieś konkretne dzieło czy całą sekcję, i ktoś Wam mówi, że już koniec – teraz idźcie do sali obok oglądać sobie tamte rzeczy. A jak Wam się te rzeczy nie podobają, to i tak siedźcie jakiś czas, zanim pokażemy Wam, gdzie iść dalej. No nie jest to raczej fajne, prawda? A i tak dorosły jest znacznie bardziej świadomym odbiorcą otoczenia niż małe dziecko.

Wielka Fabryka Elfów i jej atrakcje

Wrócę jednak do samego scenariusza tej imprezy. Całość wyliczona jest mniej więcej na dwie godziny. Po przyjściu na miejsce na konkretną godzinę i pozostawieniu kurtek w szatni, czekamy na zebranie się naszej grupy. Po jej zebraniu, w zależności od wielkości, dzielona jest na mniejsze grupy i każda dostaje swoich opiekunów, Elfów – w naszym przypadku były to dwie dziewczyny (nie wiem jednak, czy ta liczba jest stała, czy uzależniona od wielkości grupy). Wchodzimy do pierwszego pomieszczenia gdzie trafiamy na spektakl Elfa, który zepsuł pierniki Mikołajowej i stara się to naprawić piekąc własne. Utrzymując cały czas interakcje z publicznością i rozmawiając z dzieciakami dochodzi do końca swoich zmagań, w których okazuje się, że nic z tego nie będzie i trzeba jednak znaleźć oryginalny przepis na pierniki, który zagubił się gdzieś w fabryce. To jest start całej wyprawy.

Wielka Fabryka Elfów

Po spektaklu, dzieci z opiekunami przechodzą do kolejnej salki, w której indywidualnie bawią się w grę zręcznościową polegającą na przetransportowaniu kulek z dołu piramidy na górę. W salce tej znajduje się też część przepisu, który należy znaleźć, ale dzieciaki bardziej jednak skupione są na zabawie i poszukiwania przejmują co poniektórzy rodzice.

Po określonym czasie przechodzimy do drugiej salki, w której nasze pociechy piszą listy do Świętego Mikołaja. Te, które pisać nie potrafią robią to na swój sposób, rysując różne rzeczy. Tutaj już można zaobserwować różnice w wieku dzieci w grupie, bo starsze dzieciaki faktycznie piszą, co chcą dostać, zaś młodsze, widząc to, patrzyły na Elfy i rodziców, mówiąc, że one przecież nie potrafią pisać. Oczywiście Elfy ładnie tłumaczą, żeby więc narysowały to, co chcą dostać, ale po niektórych minkach widać było, że wzięły to jakoś bardziej do siebie. Ale inne, uchachane, rysowały różne esy floresy. Na koniec złożone listy wrzuca się do skrzynki i zmienia salę na kolejną. W tym pokoju także można było znaleźć kolejną stronę przepisu i ponownie bardziej zainteresowało to dorosłych. ;)

Wielka Fabryka Elfów

Po wyjściu z tej salki przechodzimy dalej. Tym razem czeka nas jednak większy labirynt, bo wychodzimy do części wspólnej całego obiektu i łącznikami idziemy do drugiej części Wielkiej Fabryki Elfów. To jest też czas na przerwę dla dzieci na siusiu, bo po drodze mijane są toalety (o ile nie zabłądzi się w czasie ich szukania). Warto też wiedzieć, że przejście to wiąże się ze zmianą temperatur, co jest dość istotne o tej porze roku – część wspólna jest znacznie chłodniejsza od tych z atrakcjami. W drugiej części przygoda zaczyna się od… skakania po dmuchanych atrakcjach. Nie za bardzo znalazłem powiazanie z Elfami, ale w końcu to nie dla mnie, tylko dla dzieciaków. ;) I tak dostają one kilka minut skakania na jednym dmuchańcu, potem przechodzą na drugi i ponownie dostają kilka minut. To, że chcą więcej – nie ma znaczenia, bo wiecie… harmonogram i trzeba iść dalej.

Wielka Fabryka Elfów

Wielka Fabryka Elfów

Po dmuchańcach trafiamy na teren z pojazdami Elfów, w których przez kolejne kilka minut dzieci mogą sobie pojeździć. Pojazdy ciekawe, bo ani to rowerki na pedały, ani biegowe – aby jechały trzeba dość intensywnie kręcić kierownicą. Plusem tej atrakcji oraz dmuchańców jest na pewno to, że nasze pociechy będą wybiegane, zmęczone i spocone. A nie, wybaczcie. Przecież to dzieci – zmęczone nigdy nie będą. :) W czasie tego całego skakania i jeżdżenia, rodzice mogą sobie usiąść w pobliżu, w części kawiarnianej, by się czegoś napić i przegryźć coś słodkiego. Jest te tuż coś w rodzaju sklepiku z pamiątkami.

Wielka Fabryka Elfów

Wielka Fabryka Elfów

Wielka Fabryka Elfów

Wielka Fabryka Elfów

Po tej części aktywnej ponownie wracamy do salek tematycznych. W pierwszej dzieciaki mają za zadanie zbudować coś z gumowych klocków „jeżyków” – takich z kolcami co się z sobą łączą. Tak bez jakiegoś większego celu – po prostu czas na zabawę klockami. A rodzice? Rodzice już tradycyjnie zajmują się szukaniem ostatniego z zagubionych kawałków przepisu. Aby utrzymać porządek, jak minie już czas budowy, wszystkie stworzone konstrukcje trzeba… zburzyć i klocki schować do pudełek. Zapewne możecie sobie wyobrazić niewymówioną, ale widoczną na twarzach niektórych dzieci reakcję „dlaczego?”. Tworzyły coś fajnego co im wyobraźnia podpowiedziała i nawet nie mogły się tym nacieszyć, bo od razu trzeba było to zburzyć. Ja bym się zirytował, jakbym miał rozłożyć tak od razu któryś z zestawów Lego. ;) Serio! Rozumiem, że kwestia porządku itp., ale już lepiej by było pozwolić dzieciom zostawić budowle na stołach i rozłożyć je pod ich nieobecność, jak przejdą do drugiej sali. Zawsze można uzasadnić, że te prace będą inspiracją dla Elfów do tworzenia nowych prezentów. Cokolwiek, ale pokazać, że pomysłowość i praca tych dzieci była w jakimś celu i się przyda.

Kolejną z salek jest piekarnia, w której dzieci same robią pierniczki. Co prawda nie są to prawdziwe pierniki, bo wiadomo - BHP, bezpieczeństwo i higiena w przypadku dzieci są kluczowe, ale piszę o tym, aby ktoś nie nastawiał się na jakieś warsztaty i większe wypieki. Faktycznie jest tak, że dzieci wałkują przygotowaną specjalnie masę, a następnie wykrawają ją foremkami. Tak wycięte pierniczki trafiają na tackę Elfów i do pobliskiego zainscenizowanego pieca.

Wielka Fabryka Elfów

Spotkanie z Mikołajem

Ostatnim miejscem, do którego wchodzimy podczas tej całej wycieczki jest pokój Świętego Mikołaja gdzie każde dziecko dostaje prezent w postaci dyplomu i pierniczka. I tutaj serio – ale ten element można by naprawdę zorganizować lepiej – tak bardziej indywidualnie. A jest tak, że po krótkiej rozmowie z całą grupą Elfy wyczytują imię dziecka, te do nich podchodzi, dostaje wspomniane dwa gifty i ma opcję fotki z Mikołajem. Ale właściwie nie wiadomo jak z tą fotką, bo w tym czasie wyczytywane są już inne dzieci, wstają, chodzą i wszystko dzieje się na raz. Tutaj trochę pomarudzę, bo akurat w przypadku tego miejsca, już można było to bardziej zaplanować. Imiona dzieci na  dyplomach są wypisywane ręcznie, na szybko, w czasie przemowy Mikołaja. A przecież w momencie wykupienia biletu można zrobić pole w formularzu na podanie imienia dziecka, co by umożliwiło ich wydruk wcześniej, aby czekały już gotowe na miejscu. Ładniej, sprawniej, efektowniej i efektywniej przy raczej niewielkim koszcie.

Wielka Fabryka Elfów

Warsztaty robienia bombek oraz świeczek

Po fotkach z Mikołajem następuje koniec zorganizowane spaceru i wszyscy się rozchodzą. Ale… wychodzić nie musimy. Możemy jeszcze skorzystać z warsztatów podczas których dzieci samodzielnie robią świecę lub bombkę. Trafiłem w to miejsce przypadkiem, bo zatrzymałem się z Aurelką, aby dać jej coś przegryźć. I tak podchodziła sobie do różnych ozdóbek, aż w końcu opiekunka tego miejsca zapytała, że może jednak Aurelka chce spróbować coś z tego sama zrobić. Z naszą Aurelką jest prosto, bo rozmawia się z nią jak z dorosłym, wystarczy więc zadać pytanie i odpowiedź jest świadoma i jednoznaczna. Dopytywać nie potrzeba. Zatem jak powiedziała, że chce, to było już wiadome, że będzie zaangażowana. Szczególnie, że powiedziała, że ta bombka będzie dla mamusi, która została w domu.

Wielka Fabryka Elfów

I tak też było. Ten warsztat, to było najlepiej wydane 20 zł i spędzone 15 minut podczas całego przejścia przez Wielką Fabrykę Elfów. Nikt nie poganiał, nikt nie przerywał, a dziewczyna, która prowadziła warsztat była cała dla Aurelki – w pełni zaangażowana i zainteresowana tym, co robi dziecko. Finałem prac była piękna bombka, która zdobi teraz domową choinkę.

Czy warto się wybrać?

Tak oto przygoda w Wielkiej Fabryce Elfów dobiega końca. Są plusy i minusy, ale ogólnie nie oceniam tego wysoko, jako jakąś super atrakcję dla dzieci. Oczywiście wszystko zależy od charakteru i osobowości danego dziecka i niejedno odnajdzie się w takim klimacie, jednakże z mojej perspektywy – rodzica – nie wywołało to jakiegoś efektu wow. Jak podpytuję Aurelkę, co jej się najbardziej podobało w całej fabryce, to co słyszę? Robienie bombki. ;) Mikołaj był gdzieś na 3 miejscu, bo wyprzedziło go jeszcze wałkowanie i wykrawanie pierników.

Zatem rozumiem samą ideę i organizację tego wydarzenia, że musi wyglądać w taki sposób aby było to jakoś usystematyzowane i działało w takiej formie. Jednakże w mojej ocenie należałoby to jednak jakoś usprawnić w niektórych akceptach. Chociażby uwzględniając wiek dzieci w momencie budowy grup (już w czasie rejestracji) czy lepiej opanować przechodzenie między poszczególnymi etapami scenariusza – zakładając emocje dzieci, które mogą pojawić się w czasie kończenia fajnej zabawy, czy burzenia jakiegoś ich dzieła. Na pochwałę zdecydowanie zasługuje natomiast kadra obsługująca Wielką Fabrykę Elfów – widać, że ekipa znajduje się tam z wyboru, a nie z łapanki i swoją pracę wykonują należycie: mili, uśmiechnięci oraz serdeczni wobec rodziców i przede wszystkim dzieci.

Ile kosztuje Wielka Fabryka Elfów?

Cena? 69 zł za dziecko z jednym opiekunem. Drugi opiekun dopłaca 50% ceny. Czy to dużo? Ciężko powiedzieć. Sporo ludzi zaangażowanych i dziecko zajęte przez dwie godziny, więc chyba całkiem w przyzwoicie. Ale z drugiej strony za tyle można wejść na cały dzień w innych miejscach, gdzie nikt nie pogania. Pamiętać też trzeba, że poza samym wejściem do Wielkiej Fabryki Elfów, zapewne dojdzie jeszcze opata za garaż – ta już jest spora i w zależności, czy się ma aplikację Fabryki Norblina, czy nie, koszt oscylować będzie w przedziale około 11-25 zł. Jak jeszcze doliczymy wspomniany wcześniej warsztat za 15 lub 20 zł, to nagle robi nam się wyprawa w przedziale 95-115 zł – a to już będzie kino dla całej rodzinki (i to z dodatkami). :)

Czy wybrałbym się tam jeszcze raz? Ja nie, bo nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Ale to przecież nie ode mnie zależy. ;) Jeśli Aurelka będzie chciała, bo jednak jej się przypomni, że było fajnie, to oczywiście wybiorę się ponownie. Zdecydowanie jednak bardziej wolę Maja Land, Digillo na Warszawiance czy Farmę Iluzji. Tam czas nas nie ogranicza…

 

Inne wpisy
Bieg Rzeźnika - rzeź również dla przyrody
23
maja 2016
Bieg Rzeźnika - rzeź również dla przyrody
One night in Bangkok
14
czerwca 2016
One night in Bangkok