Recenzja

Recenzja "Dobry ojciec: Historia Martina MacNeilla". O nie!

17 lipca 2023
17
lipca 2023

Oj nie mam ostatnio szczęścia do dobrych filmów. Po "Ambulans" myślałem, że na nic gorszego przez jakiś czas nie trafię, a tu proszę… niespodzianka. Tak, jakby reżyser opisywanej właśnie produkcji powiedział "potrzymaj mi piwo i patrz". No to zobaczyłem - tym razem "Dobry ojciec: historia Martina MacNeilla". Nawet nie wiem co napisać. Przy tej produkcji, to wspomniany Ambulans powinien dostać Oskara we wszystkich możliwych kategoriach.

Cóż mnie skłoniło do obejrzenia tego filmu? Ano dwie rzeczy - pierwsza taka, że to thriller kryminalny, a druga że oparty na prawdziwej historii, co zazwyczaj dobrze wróży, bo lepiej ogląda się coś, ze świadomością, że zdarzyło się naprawdę. Szczególnie, kiedy opis na portalach streamingowych brzmi mniej więcej tak:

"Oparty na faktach thriller kryminalny o uwielbianym przez społeczność chirurgu, za którego fasadą krył się psychopata".

Jednakże tutaj tak nie było. W sensie historia Martina MacNeilla jest prawdziwa i jak się w nią zagłębić mega ciekawa - wręcz wydaje się doskonała pod fabułę nie tyle filmu, co pełnego sezonu serialu. Gość miał ostro nierówno pod sufitem - doskonały oszust, manipulator i na końcu morderca. Idealna kompozycja do stworzenia i odegrania super postaci. Z tymże w przypadku tej ekranizacji widać mieszankę kiepskiego reżysera, scenarzysty i producenta, co przekłada się na wszystko dalsze, a więc aktorów, dialogi, scenariusz i finalnie zrobienie całego filmu, któremu dałem naciąganą ocenę 1/10, i dalej mam dylemat, czy to nie za dużo…

"Dobry ojciec: historia Martina MacNeilla" to niespełna półtoragodzinny film produkcji kanadyjskiej, który dłuży się, jakby trwał co najmniej drugie tyle. Nudny, przewidywalny, naiwny, głupi (i to w tym najgorszym wydaniu, czyli robi głupka z oglądającego, poprzez wręcz absurdalne zachowania bohaterów) i do tego jeszcze źle zrobiony, bo nawet nie potrafi dostosować scen do czasookresu, w którym dzieje się akcja - ot, aktorzy na przestrzeni 10 lat zupełnie się nie zmieniają - ani wygląd, ani wiek - zupełnie nic. Nawet dzieci, dalej są tymi samymi dziećmi. Taki tam film kręcony zapewne w jeden tydzień z ograniczonym dostępem do wizażystów, stylistów i osób odpowiedzialnych za kostiumy.

Ale najgorsze co jest w tym filmie, to gra aktorska i dialogi… Wyobraźcie sobie taki mix "Klanu", "Lombardu" i paradokumentu w stylu "Trudne sprawy". I to właśnie będzie to coś, czego możecie się spodziewać po dialogach i całym scenariuszu opisywanej produkcji. A zresztą zobaczcie trailer - już nawet po nim można się zorientować, jakiego gówna należy się spodziewać (wybaczcie słownictwo, ale nie potrafiłem znaleźć jakiegoś bardziej pasującego zamiennika). A ja biedny, niestety wcześniej na niego nie trafiłem - tak bym pewnie zaoszczędził sobie tych katuszy.

Koniec. Więcej nie piszę na temat tego filmu, bo szkoda mi czasu i zasobów na serwerze. HBO powinno usunąć tę produkcję z listy filmów, aby nie narażać swoich klientów na podobne męczarnie. Jeszcze niektórzy dostaną urazu na dłużej i w ogóle przestaną oglądać filmy…

Inne wpisy
Rozwiewam mity o Wenecji
9
września 2016
Rozwiewam mity o Wenecji
Lotnisko na Zanzibarze - 6 wskazówek jak przetrwać
27
marca 2017
Lotnisko na Zanzibarze - 6 wskazówek jak przetrwać